To był rok 2018. Rodzinna sesja domowa, sesja lifestylowa, dokumentalna. Z Olgą – mamą Tami i Konrada spotkałam się pierwszy raz podczas studyjnej sesji ciążowej, gdy Tamara była jeszcze w brzuszku. Dlatego bardzo się cieszę , że miałam ten zaszczyt i przyjemność, by poznać nie tylko maleństwo (które nie wiedzieć kiedy tak urosło) po drugiej stronie , ale i pozostałych członków rodziny – dumnego brata, tatę i babcię. I psa i chomika, a jakże!
W styczniowe przedpołudnie, w niezwykłym mieszkaniu, gdzie króluje kolor, dziecięce rysunki , ręcznie robione meble i inne meble z duszą, gdzie unosi się zapach pysznej herbaty i chrustów, przywitali mnie ludzie ciepli , otwarci i niezwykle gościnni. Miałam wrażenie, że znamy się nie od dziś, ba znaleźliśmy nawet w dalekiej przeszłości pewne odległe miejsce, w którym być może skrzyżowały się losy naszych rodzin. To była sesja wyjątkowa, jedna z tych, których nie zapomina się do końca życia. A co było dla mnie najważniejsze i najcudowniejsze, poza przebywaniem z tą wspaniałą rodziną? To, że mogłam być świadkiem Ich pięknej miłości, że mogłam obserwować te proste gesty pełne czułości, oddania, rejestrować spojrzenia, które starczają za milion słów. Mam nadzieję, że ja i mój aparat (ba, nawet dwa aparaty ), będziemy stałymi gośćmi w tym domu pełnym zrozumienia, szacunku, domu , gdzie najważniejsza jest miłość i radość z bycia razem.
Teraz po latach z jeszcze większym sentymentem i wzruszeniem wspominam ten czas. I smutno mi jest, bo pani Babci nie ma już wśród nas...odszedł pies Guzik i Pan Chomik...